Sesja powstała przy okazji naszego urlopu na wyspie, która chwyciła nas za serce – Fuerteventurze. Z tym miejscem jest chyba tak, że albo się je kocha albo nienawidzi. Słyszałam dużo opinii, że nie ma tu nic do roboty, wszędzie sucho, pustynnie. Bez większych oczekiwań wybraliśmy się tu z myślą o totalnym chilloucie (jesteśmy z tych ludzi, którzy będąc na wakacjach chcą zobaczyć jak najwięcej i kończy się to zwiedzaniem od świtu do zachodu słońca) no i przepadliśmy! Faktem jest, że – w porównaniu do innych destynacji – dużo do zwiedzania nie ma ale nikt mi nie powie, że nie ma co robić! Większość dni wypełniliśmy zwiedzaniem, fotografowaniem i filmowaniem, jeden dzień poświęciliśmy na objazdówkę rowerami, a całą resztę (1,5 dnia:)) na odpoczynek. W międzyczasie udało się złapać z Tuli i Alberto na sesję ślubną, której nie udało im się zrobić tuż po ślubie.
Po zbadaniu terenu całej wyspy zdecydowaliśmy się na sesję na wydmach Corralejo. Dlaczego, tego chyba nie trzeba tłumaczyć, sami zobaczcie!